sobota, 17 października 2015

Rozdział 2

         Nazajutrz obudziłam się o dwunastej w południe. Kiedy się zorientowałam byłam przerażona, a kiedy chwyciłam mój telefon ze stolika moje przerażenie wzrosło, bo woow miałam dziesięć nieodebranych połączeń i sms’ów od Clar, dwa  sms od mamy i również dwa nieodebrane od niej połączenia.  Jako pierwsze odczytałam sms od mojej rodzicielki, gdzie prosi mnie, abym jej odpisała czy wszystko u mnie w porządku, więc tak też zrobiłam. Kiedy wreszcie mogłam ze spokojem oddzwonić do mojej przyjaciółki, rozległ się po całym domu dźwięk dzwonka do drzwi. Z niechęcią, ale jednak podniosłam się z łóżka i zeszłam po schodach w dół, po czym otworzyłam drzwi. Nie zdążyłam nawet dobrze się uśmiechnąć kiedy Clarice mnie zaatakowała.
- No czy ty jesteś nienormalna? Dzwonię do Ciebie od dziesiątej! Chyba zostawiłam Ci z trzydzieści wiadomości, a nieodebranych połączeń masz dobrze ze sto! No idiotko, wiesz jak się o Ciebie martwiłam? Lepiej, żebyś miała dobre wytłumaczenie, no? Słucham?- spojrzałam na nią ze zmiłowaniem, po czym spokojnie zamknęłam drzwi, bo oczywiście nie zdążyłam wcześniej, będąc zmuszoną do wysłuchania jej długiego oskarżenia przeciwko mnie, następnie spokojnie się do niej odwróciłam idąc do kuchni.
- Ej zaraz... zaraz! Nie dość, że mnie olewasz, to jeszcze się do mnie teraz nie odezwiesz? Zaraz stąd wyjdę!
-Jezu…. Clar spokojnie okey? Po pierwsze- powiedziałam akcentując te słowa- wiadomości od ciebie to ja mam tylko dziesięć, a nieodebranych połączeń dokładnie tyle samo! Odejmij sobie dziewięćdziesiąt od tych Twoich wymyślonych stu i będzie okey, dobra? Po drugie O MÓJ BOŻE nie drzyj się tak, dopiero wstałam, a po trzecie... po trzecie to co tak właściwie chcesz? – Spojrzałam na nią spod oczu i wzięłam łyka wody ze szklanki.
- No, no, no! Nie pozwalaj sobie! Dzwoniłam, patrz mam nawet dowód! -Powiedziała, po czym pokazała mi telefon z wybieranymi numerami, a ja wybuchłam śmiechem, bo serio ludzie, ona jest taka głupia- no i z czego się tak jarasz, co? Nie no zerwiesz zaraz, serio.
- Spójrz lepiej dobrze. Wybierałaś numer do swojej kuzynki „Nancy” nie do „Nan”, jak masz mnie zapisaną- mówiąc to pokazywałam palcami cudzysłów w powietrzu, ale też miałam niezły ubaw, no kto normalny by to wytrzymał.
- O mój boże rzeczywiście, jak to możliwe, dobra nieważne, okey? I nie śmiej się tak ze mnie bo za chwilę się rozmyślę i nie powiem ci tego, co chciałam ci zaproponować. – schowała telefon i przeszła do salonu, gdzie położyła się na sofie.
-Co tak patrzysz? Mam coś na twarzy? – mruknęłam zirytowana.
-No teraz czas, żebym ja miała ubaw i tak szczerze oprócz śpioszków w kącikach oczu, to raczej nic, ale twoja twarz i tak mnie śmieszy.
- Oh dziękuję
-No nie ma za co, zawsze możesz na mnie liczyć, no a teraz słuchaj-ostatnie słowo wykrzyczała, na co się skrzywiłam, ale słuchałam dalej –idziemy na impreeeeeezkę dzisiaj! Znaczy no, zabieram Cię ze sobą.
- Co? Do kogo?- powiedziałam z większym zdziwieniem wymalowanym na mojej twarzy niż się spodziewałam.
-Do mojego chłopaka oczywiście? Będzie dużo ludzi, których poznasz, zobaczysz będzie super.
- Mówiąc dużo masz na myśli kogo i ile?
- Oj no wiesz.. nie wiem ile dokładnie, ale no będzie... eh... Cassie, Amy, Perrie, Sophia, no wiesz, je chyba znasz z widzenia.. no i jeszcze...
- No i jeszcze...?- przeciągnęłam czekając na jej dokładną odpowiedź.
-Eh no i jeszcze Twój były, oraz Niall, Harry, Lou, Zayn i no Liam, wiesz, jak przychodzą ich dziewczyny, to chyba to normalne, że będą i oni co nie..no a reszta to ludzie ze szkoły - zaśmiała się ze zdenerwowaniem.
-tak, jasne to normalne, ale wiesz, chyba nie skorzystam. Nie znam tam połowy ludzi, a drugą połową, a przynajmniej jej częścią, są ludzie, których nie lubię i sama dobrze wiesz czemu. – wykrzyknęłam, szczerze nie mogę jej winić, za to kogo jej chłopak zaprasza na imprezę, ale no ludzie którzy tam się znajdą, to osoby, które mi dokuczały, albo dokuczają, bo nie jestem szczupła jak powinnam do  mojego wzrostu, dodając to, że też nie jestem wystarczająco ładna i nie zachowuje się jak niektóre zdziry z mojej szkoły, więc mam małą grupkę znajomych.
-Niektórych nie lubisz bo nie znasz, a reszta to ta… to zrozumiałe.
-Nigdzie nie idę, ale dzięki za propozycję. – powiedziałam wstając z kanapy i podchodząc do telewizji - zresztą i tak miałam i mam plany na dzisiejszy wieczór.
- Jesteś pewna? Wiesz ostatnio nigdzie nie wychodzisz... siedzisz sama w domu, od dwóch tygodni.. wakacje się dopiero zaczęły, kobieto korzystaj!
-Nie dzięki, tak jak Ci mówiłam.. mam plany, jestem umówiona z Beau, więc odpuść sobie.
-Alee Nan...- przeciągnęła- Zaraz stop! Hola, hola! Kim do cholery jest Beau?-spojrzała na mnie z pytającym wyrazem twarzy, oczekując odpowiedzi. No błagam, masz swoich znajomych, których nie znam, ja też mam do tego prawo. Co z tego, że znam się z nim od dwóch tygodni, to świetny chłopak, który niedawno się tu przeprowadził i będzie chodził do naszej szkoły i klasy, a ona dowie się w swoim czasie.
-Nie znasz.
-Ta, oczywiście. Gdybyś jednak zmieniła zdanie to dzwoń, przyjadę po Ciebie. Impreza zaczyna się o osiemnastej. Do zobaczenia... mam nadzieję.
-Taaa... pa.- odkrzyknęłam od niechcenia, nawet na nią nie patrząc. Wstała i podeszła do drzwi, po czym wyszła rzucając szybkie „pa”. Siedziałam na sofie i gapiłam się w telewizor przez około 30 min, rozmyślając o tym, co powiedziała. No dobra, wiem, że ją oszukałam z tym dzisiejszym moim spotkaniem, ale do cholery no nie znam tam nikogo, a przynajmniej większości. Co z tego, że chodzę z tymi ludźmi do szkoły, jak nie poznałam się z nikim, bo nigdy nie miałam ochoty. Każdy trzyma się ze swoimi. A tych co znam, to jest mało. Znana grupka chłopaków, gdzie znajdę Nialla... i okey, teraz wróciły mi wspomnienia z wczoraj. Ugh nie myślę o tym. Clarice też będzie, ale siedzieć cały czas ze mną nie będzie. Tak bardzo nienawidzę u siebie tego, że jestem taka nieśmiała, najgorsze co mogło mnie spotkać, żałosne ew.
W końcu zdecydowałam, że muszę coś dzisiaj ze sobą zrobić. Wstałam z kanapy i poszłam do łazienki, gdzie umyłam twarz, spiełam włosy w lekkiego koczka, umyłam zęby i wyszłam do mojego pokoju ubierając tam ciuchy w których będę dzisiaj chodzić po domu.
         
                                 http://www.polyvore.com/cgi/set?.locale=pl&id=179636196

Było zimno więc ubrałam grube skarpety i polar. Następnie zeszłam do kuchni, nałożyłam sobie płatków cynamonowych i zalałam je mlekiem. Planowałam zjeść przed telewizorem, więc tak też zrobiłam, siadając na poprzednim miejscu. Zjadłam tyle ile mogłam, a raczej tyle ile chciałam, bo nie jadłam od ponad dwunastu godzin, ale też nie chciałam się zapychać, dalej widzę jak wyglądam. Muszę schudnąć. Tak strasznie przytyłam, że nie mogę na siebie patrzeć. Wczoraj w stroju kąpielowym czułam się strasznie, jeszcze w takim stanie widział mnie jeden z najpopularniejszych chłopaków w szkole. Naprawdę czuję się zażenowana. Nawet nie chcę myśleć, co myślał o mnie. Na szczęście nie zna mnie, więc może sobie odpuści zbędne komentarze na mój temat, ale ten jego wzrok.. nigdy go nie zapomnę. Chcąc o tym nie myśleć, wyłączyłam telewizję, podeszłam zamknąć drzwi  i poszłam do mojego pokoju, zabierając po drodze koc. Od razu rzuciłam się moje łóżko. Zdradzę wam tajemnicę. Ja i moje łóżko to jedyny związek jaki przetrwał w całym moim życiu. No dobra, byłam w jednym prawdziwym związku, ale łóżko zawsze jest przy mnie. Poza tym jest takie ciepłe i wygodne, no wiecie. Usiadłam na nim po turecku i włączyłam telewizor, który stał w kącie mojego pokoju, mając nadzieję, że coś obejrzę. Po kilku minutach bezsensownego szukania, natknęłam się na „Igrzyska śmierci” co ułatwiło mi mój wybór. Film się dopiero zaczął, więc hm cóż, los mi sprzyja. Spojrzałam ostatni raz na zegarek, który wskazywał godzinę czternastą, po czym zaczęłam oglądać mój mini maraton.

          Film skończył się o godzinie siedemnastej, bo oczywiście musiały być reklamy.  Siedząc na łóżku, uświadomiłam sobie, że naprawdę nie mam co z sobą dzisiaj zrobić. Jestem głupia. Jak ja mogę brać pod uwagę propozycję Clar?  Nie wiem co robie, ale zadzwonię do niej i pójdę na tą cholerną imprezę, no bo niby czemu nie, napiję się, będzie okey. Chyba. Tak więc chwyciłam mój telefon i wybrałam do niej numer. Kiedy usłyszałam pierwsze sygnały zaczęłam się rozmyślać, ale było za późno na rozłączenie, ponieważ odebrała telefon. Niech to szlag uh.
-No Nancy, nie spodziewałam się, a nie sorki hahahahah spodziewałam- usłyszałam jej głos, po drugiej stronie telefonu i choler, wiem, że dałam jej znowu wygrać.
-Tak, Clar, wiesz może jednak rzeczywiście pójdę na tą imprezę, czemu nie, posiedzę, poobserwuje ludzi. Będzie zabawnie, a na pewno lepiej niż siedzieć tu w domu.
- Tak zdecydowanie. Masz pół godziny, zaraz po Ciebie będę, albo ktoś.
-Zaraz jak to ktoś, co? Clar!- Tyle zdołałam wydusić i oczywiście odpowiedzi nie usłyszałam, bo się rozłączyła. Już ja z nią sobie pogadam.
Uświadamiając sobie, że naprawdę mam jedynie pól godziny, ruszyłam w kierunku szafy i wybrałam ciuchy, które myślę, że będą pasować do dzisiejszej imprezy. Cody ma duży dom z basenem, więc spódniczka i crop top chyba będą dobre. Po tym jak położyłam ubranie na łóżku, ruszyłam do łazienki gdzie wzięłam szybki i lodowaty prysznic, zrobiłam sobie makijaż i rozpuściłam włosy, trochę je lokując. Spojrzałam w lusterko i powiedziałam sobie ciche „Spokojnie Nan, wyluzuj” . Wchodząc do pokoju, chwyciłam ubranie i natychmiast wbiłam się w nie. Ostatnią rzeczą jaką zrobiłam było popryskanie się perfumami. Spojrzałam na zegarek i z ulgą zorientowałam się, że chyba zdążyłam.
        
                             http://www.polyvore.com/cgi/set?.locale=pl&id=179640464

Zeszłam na dół i usłyszałam, że ktoś podjeżdża, tak więc chwyciłam klucze, telefon, ubrałam buty i wyszłam z domu. Gdy zamknęłam dom i odwróciłam się w stronę samochodu, zamarłam. Na podjeździe stał czarny Range Rover, a w środku siedziały dwie osoby. Na siedzeniu pasażera siedziała Clarice, którą rozpoznałam, a kierowcą był o boże nie... Niall cholerny Horan. Niepewnie i i bardzo pomału podeszłam do zaparkowanego auta, otworzyłam drzwi i wspiełam się na tylne siedzenia. Gdy nareszcie siedziałam spokojnie Clar jęknęła szybkie "Hej Nan", za co jej dziękowałam, bo nie pytała o nic, ale za to chłopak, który kierował odrwrócił się i spojrzał na mnie od góry do dołu, nastepnie spojrzał mi w oczy i zawiadacko uśmiechnął, a wszystko przypieczętował szybkim "No cześć księżniczko". Hm cóż, zapowiada się długi wieczór. 



Drugi rozdział za mną. Nie dodawałam go baaardzo długo, bo nie czuje potrzeby publikowania. Nikt nie komentuje, a wejść mam bardzo dużo. Cóż, nie sprawia to takiej przyjemności jak myślałam, że będzie, ale trudno. Dziękuję każdemu kto czyta.