Nazajutrz obudziłam się o dwunastej w południe.
Kiedy się zorientowałam byłam przerażona, a kiedy chwyciłam mój telefon ze
stolika moje przerażenie wzrosło, bo woow miałam dziesięć nieodebranych połączeń i
sms’ów od Clar, dwa sms od mamy i również dwa nieodebrane od niej połączenia. Jako pierwsze odczytałam sms od mojej
rodzicielki, gdzie prosi mnie, abym jej odpisała czy wszystko u mnie w
porządku, więc tak też zrobiłam. Kiedy wreszcie mogłam ze spokojem oddzwonić do
mojej przyjaciółki, rozległ się po całym domu dźwięk dzwonka do drzwi. Z
niechęcią, ale jednak podniosłam się z łóżka i zeszłam po schodach w dół, po
czym otworzyłam drzwi. Nie zdążyłam nawet dobrze się uśmiechnąć kiedy Clarice
mnie zaatakowała.
- No czy ty
jesteś nienormalna? Dzwonię do Ciebie od dziesiątej! Chyba zostawiłam Ci z
trzydzieści wiadomości, a nieodebranych połączeń masz dobrze ze sto! No
idiotko, wiesz jak się o Ciebie martwiłam? Lepiej, żebyś miała dobre
wytłumaczenie, no? Słucham?- spojrzałam na nią ze zmiłowaniem, po czym spokojnie
zamknęłam drzwi, bo oczywiście nie zdążyłam wcześniej, będąc zmuszoną do wysłuchania
jej długiego oskarżenia przeciwko mnie, następnie spokojnie się do niej
odwróciłam idąc do kuchni.
- Ej zaraz... zaraz! Nie dość, że mnie olewasz, to jeszcze się do mnie teraz nie odezwiesz?
Zaraz stąd wyjdę!
-Jezu…. Clar
spokojnie okey? Po pierwsze- powiedziałam akcentując te słowa- wiadomości od
ciebie to ja mam tylko dziesięć, a nieodebranych połączeń dokładnie tyle samo!
Odejmij sobie dziewięćdziesiąt od tych Twoich wymyślonych stu i będzie okey,
dobra? Po drugie O MÓJ BOŻE nie drzyj się tak, dopiero wstałam, a po trzecie... po trzecie to co tak właściwie chcesz? – Spojrzałam na nią spod oczu i wzięłam
łyka wody ze szklanki.
- No, no,
no! Nie pozwalaj sobie! Dzwoniłam, patrz mam nawet dowód! -Powiedziała, po czym
pokazała mi telefon z wybieranymi numerami, a ja wybuchłam śmiechem, bo serio
ludzie, ona jest taka głupia- no i z czego się tak jarasz, co? Nie no zerwiesz
zaraz, serio.
- Spójrz
lepiej dobrze. Wybierałaś numer do swojej kuzynki „Nancy” nie do „Nan”, jak
masz mnie zapisaną- mówiąc to pokazywałam palcami cudzysłów w powietrzu, ale
też miałam niezły ubaw, no kto normalny by to wytrzymał.
- O mój boże
rzeczywiście, jak to możliwe, dobra nieważne, okey? I nie śmiej się tak ze mnie
bo za chwilę się rozmyślę i nie powiem ci tego, co chciałam ci zaproponować. –
schowała telefon i przeszła do salonu, gdzie położyła się na sofie.
-Co tak
patrzysz? Mam coś na twarzy? – mruknęłam zirytowana.
-No teraz
czas, żebym ja miała ubaw i tak szczerze oprócz śpioszków w kącikach oczu, to
raczej nic, ale twoja twarz i tak mnie śmieszy.
- Oh
dziękuję
-No nie ma
za co, zawsze możesz na mnie liczyć, no a teraz słuchaj-ostatnie słowo
wykrzyczała, na co się skrzywiłam, ale słuchałam dalej –idziemy na
impreeeeeezkę dzisiaj! Znaczy no, zabieram Cię ze sobą.
- Co? Do
kogo?- powiedziałam z większym zdziwieniem wymalowanym na mojej twarzy niż się
spodziewałam.
-Do mojego
chłopaka oczywiście? Będzie dużo ludzi, których poznasz, zobaczysz będzie
super.
- Mówiąc
dużo masz na myśli kogo i ile?
- Oj no
wiesz.. nie wiem ile dokładnie, ale no będzie... eh... Cassie, Amy, Perrie,
Sophia, no wiesz, je chyba znasz z widzenia.. no i jeszcze...
- No i
jeszcze...?- przeciągnęłam czekając na jej dokładną odpowiedź.
-Eh no i
jeszcze Twój były, oraz Niall, Harry, Lou, Zayn i no Liam, wiesz, jak
przychodzą ich dziewczyny, to chyba to normalne, że będą i oni co nie..no a
reszta to ludzie ze szkoły - zaśmiała się ze zdenerwowaniem.
-tak, jasne
to normalne, ale wiesz, chyba nie skorzystam. Nie znam tam połowy ludzi, a
drugą połową, a przynajmniej jej częścią, są ludzie, których nie lubię i sama
dobrze wiesz czemu. – wykrzyknęłam, szczerze nie mogę jej winić, za to kogo jej
chłopak zaprasza na imprezę, ale no ludzie którzy tam się znajdą, to osoby,
które mi dokuczały, albo dokuczają, bo nie jestem szczupła jak powinnam do mojego wzrostu, dodając to, że też nie jestem
wystarczająco ładna i nie zachowuje się jak niektóre zdziry z mojej szkoły,
więc mam małą grupkę znajomych.
-Niektórych
nie lubisz bo nie znasz, a reszta to ta… to zrozumiałe.
-Nigdzie nie
idę, ale dzięki za propozycję. – powiedziałam wstając z kanapy i podchodząc do
telewizji - zresztą i tak miałam i mam plany na dzisiejszy wieczór.
- Jesteś pewna?
Wiesz ostatnio nigdzie nie wychodzisz... siedzisz sama w domu, od dwóch
tygodni.. wakacje się dopiero zaczęły, kobieto korzystaj!
-Nie dzięki,
tak jak Ci mówiłam.. mam plany, jestem umówiona z Beau, więc odpuść sobie.
-Alee Nan...-
przeciągnęła- Zaraz stop! Hola, hola! Kim do cholery jest Beau?-spojrzała na
mnie z pytającym wyrazem twarzy, oczekując odpowiedzi. No błagam, masz swoich
znajomych, których nie znam, ja też mam do tego prawo. Co z tego, że znam się z
nim od dwóch tygodni, to świetny chłopak, który niedawno się tu przeprowadził i
będzie chodził do naszej szkoły i klasy, a ona dowie się w swoim czasie.
-Nie znasz.
-Ta,
oczywiście. Gdybyś jednak zmieniła zdanie to dzwoń, przyjadę po Ciebie. Impreza
zaczyna się o osiemnastej. Do zobaczenia... mam nadzieję.
-Taaa... pa.-
odkrzyknęłam od niechcenia, nawet na nią nie patrząc. Wstała i podeszła do
drzwi, po czym wyszła rzucając szybkie „pa”. Siedziałam na sofie i gapiłam się
w telewizor przez około 30 min, rozmyślając o tym, co powiedziała. No dobra,
wiem, że ją oszukałam z tym dzisiejszym moim spotkaniem, ale do cholery no nie
znam tam nikogo, a przynajmniej większości. Co z tego, że chodzę z tymi ludźmi
do szkoły, jak nie poznałam się z nikim, bo nigdy nie miałam ochoty. Każdy
trzyma się ze swoimi. A tych co znam, to jest mało. Znana grupka chłopaków,
gdzie znajdę Nialla... i okey, teraz wróciły mi wspomnienia z wczoraj. Ugh nie
myślę o tym. Clarice też będzie, ale siedzieć cały czas ze mną nie będzie. Tak
bardzo nienawidzę u siebie tego, że jestem taka nieśmiała, najgorsze co mogło
mnie spotkać, żałosne ew.
W końcu
zdecydowałam, że muszę coś dzisiaj ze sobą zrobić. Wstałam z kanapy i poszłam
do łazienki, gdzie umyłam twarz, spiełam włosy w lekkiego koczka, umyłam zęby i
wyszłam do mojego pokoju ubierając tam ciuchy w których będę dzisiaj chodzić po
domu.
Było zimno
więc ubrałam grube skarpety i polar. Następnie zeszłam do kuchni, nałożyłam
sobie płatków cynamonowych i zalałam je mlekiem. Planowałam zjeść przed
telewizorem, więc tak też zrobiłam, siadając na poprzednim miejscu. Zjadłam
tyle ile mogłam, a raczej tyle ile chciałam, bo nie jadłam od ponad dwunastu godzin,
ale też nie chciałam się zapychać, dalej widzę jak wyglądam. Muszę schudnąć.
Tak strasznie przytyłam, że nie mogę na siebie patrzeć. Wczoraj w stroju
kąpielowym czułam się strasznie, jeszcze w takim stanie widział mnie jeden z
najpopularniejszych chłopaków w szkole. Naprawdę czuję się zażenowana. Nawet
nie chcę myśleć, co myślał o mnie. Na szczęście nie zna mnie, więc może sobie
odpuści zbędne komentarze na mój temat, ale ten jego wzrok.. nigdy go nie
zapomnę. Chcąc o tym nie myśleć, wyłączyłam telewizję, podeszłam zamknąć drzwi i poszłam do mojego pokoju, zabierając po
drodze koc. Od razu rzuciłam się moje łóżko. Zdradzę wam tajemnicę. Ja i moje
łóżko to jedyny związek jaki przetrwał w całym moim życiu. No dobra, byłam w
jednym prawdziwym związku, ale łóżko zawsze jest przy mnie. Poza tym jest takie
ciepłe i wygodne, no wiecie. Usiadłam na nim po turecku i włączyłam telewizor, który
stał w kącie mojego pokoju, mając nadzieję, że coś obejrzę. Po kilku minutach
bezsensownego szukania, natknęłam się na „Igrzyska śmierci” co ułatwiło mi mój
wybór. Film się dopiero zaczął, więc hm cóż, los mi sprzyja. Spojrzałam ostatni
raz na zegarek, który wskazywał godzinę czternastą, po czym zaczęłam oglądać mój mini
maraton.
Film
skończył się o godzinie siedemnastej, bo oczywiście musiały być reklamy. Siedząc na łóżku, uświadomiłam sobie, że
naprawdę nie mam co z sobą dzisiaj zrobić. Jestem głupia. Jak ja mogę brać pod
uwagę propozycję Clar? Nie wiem co
robie, ale zadzwonię do niej i pójdę na tą cholerną imprezę, no bo niby czemu
nie, napiję się, będzie okey. Chyba. Tak więc chwyciłam mój telefon i wybrałam
do niej numer. Kiedy usłyszałam pierwsze sygnały zaczęłam się rozmyślać, ale
było za późno na rozłączenie, ponieważ odebrała telefon. Niech to szlag uh.
-No Nancy,
nie spodziewałam się, a nie sorki hahahahah spodziewałam- usłyszałam jej głos,
po drugiej stronie telefonu i choler, wiem, że dałam jej znowu wygrać.
-Tak, Clar,
wiesz może jednak rzeczywiście pójdę na tą imprezę, czemu nie, posiedzę,
poobserwuje ludzi. Będzie zabawnie, a na pewno lepiej niż siedzieć tu w domu.
- Tak
zdecydowanie. Masz pół godziny, zaraz po Ciebie będę, albo ktoś.
-Zaraz jak
to ktoś, co? Clar!- Tyle zdołałam wydusić i oczywiście odpowiedzi nie
usłyszałam, bo się rozłączyła. Już ja z nią sobie pogadam.
Uświadamiając
sobie, że naprawdę mam jedynie pól godziny, ruszyłam w kierunku szafy i
wybrałam ciuchy, które myślę, że będą pasować do dzisiejszej imprezy. Cody ma
duży dom z basenem, więc spódniczka i crop top chyba będą dobre. Po tym jak
położyłam ubranie na łóżku, ruszyłam do łazienki gdzie wzięłam szybki i
lodowaty prysznic, zrobiłam sobie makijaż i rozpuściłam włosy, trochę je
lokując. Spojrzałam w lusterko i powiedziałam sobie ciche „Spokojnie Nan, wyluzuj”
. Wchodząc do pokoju, chwyciłam ubranie i natychmiast wbiłam się w nie.
Ostatnią rzeczą jaką zrobiłam było popryskanie się perfumami. Spojrzałam na
zegarek i z ulgą zorientowałam się, że chyba zdążyłam.
Zeszłam na
dół i usłyszałam, że ktoś podjeżdża, tak więc chwyciłam klucze, telefon,
ubrałam buty i wyszłam z domu. Gdy zamknęłam dom i odwróciłam się w stronę
samochodu, zamarłam. Na podjeździe stał czarny Range Rover, a w środku
siedziały dwie osoby. Na siedzeniu pasażera siedziała Clarice, którą
rozpoznałam, a kierowcą był o boże nie... Niall cholerny Horan. Niepewnie i i bardzo pomału podeszłam do zaparkowanego auta, otworzyłam drzwi i wspiełam się na tylne siedzenia. Gdy nareszcie siedziałam spokojnie Clar jęknęła szybkie "Hej Nan", za co jej dziękowałam, bo nie pytała o nic, ale za to chłopak, który kierował odrwrócił się i spojrzał na mnie od góry do dołu, nastepnie spojrzał mi w oczy i zawiadacko uśmiechnął, a wszystko przypieczętował szybkim "No cześć księżniczko". Hm cóż, zapowiada
się długi wieczór.
Drugi rozdział za mną. Nie dodawałam go baaardzo długo, bo nie czuje potrzeby publikowania. Nikt nie komentuje, a wejść mam bardzo dużo. Cóż, nie sprawia to takiej przyjemności jak myślałam, że będzie, ale trudno. Dziękuję każdemu kto czyta.
Drugi rozdział za mną. Nie dodawałam go baaardzo długo, bo nie czuje potrzeby publikowania. Nikt nie komentuje, a wejść mam bardzo dużo. Cóż, nie sprawia to takiej przyjemności jak myślałam, że będzie, ale trudno. Dziękuję każdemu kto czyta.